Gdzie nie spojrzę, wszystko jest smart. Zegarki, telefony, nawet dom może być smart. Co to w ogóle znaczy? Czy dom inteligentny jest naprawdę inteligentny, czy tylko nam się tak wydaje? Ubieramy coś prostego w skomplikowaną technologię, aby było nam wygodniej. Czy rzeczywiście tak jest?
Powinienem zacząć od przyznania się, że jestem gadżeciarzem. Lubię nowe technologie, lubię zabawki, lubię aplikacje, które robią niewiele dobrego, ale w ciekawy sposób. Jestem fanem ułatwiania sobie życia i jest to poniekąd mój sposób na przetrwanie w tym szaleństwie. Cieszy mnie, gdy płacę za parking poprzez naciśnięcie przycisku „start” w aplikacji, na mojej twarzy pojawia się uśmiech, gdy mój telefon informuje mnie, ile kroków zrobiłem, czuję pewnego rodzaju dyskomfort, gdy zegarek wyświetla stan przedzawałowy, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmuję. Generalnie nowe technologie są fascynujące i w dużej mierze pomocne człowiekowi.
Skupmy się na tzw. inteligentnych domach. Pojęcie modne i według mnie mocno nadużywane. Umówmy się, że pojedyncza żarówka, którą możemy zapalić za pomocą aplikacji i zmienić jej barwę światła, nie jest objawem inteligencji. Jest to nowoczesny sposób komunikowania się z żarówką, co jest super, ale dla mnie nie jest to przejaw zmiany w sposobie funkcjonowania w przestrzeni. Jest to zmiana sposobu włączania światła. Nic więcej.
Może powinienem wyjaśnić, czym jest dla mnie działanie inteligentne w domu. Jest to element, system lub rozwiązanie, niekoniecznie technologiczne, które automatycznie, bez naszej ingerencji wpływa korzystnie na warunki panujące wewnątrz budynku. Mój ulubiony przykład tego typu działania istnieje w historii polskiej architektury od dawien dawna. Szkoda, że czasem zapominamy czerpać wiedzę z historii. Otóż dawno, dawno temu domy budowano z wejściem od strony południowej, co powodowało, że latem wewnątrz bywało co najmniej ciepło. Rozwiązaniem tego problemu było – i nadal jest – posadzenie drzewa liściastego przed domem. Automatyczne rozwiązanie, które latem daje cień i nie pozwala wnętrzu się przegrzać, a zimą, gdy potrzeba słońca i ciepła, wpuszcza je prawie w 100 proc. Proste, naturalne, automatyczne i według mnie inteligentne rozwiązanie. I w ten sposób patrzę na nowoczesne systemy „inteligentnego domu”.
Mam wrażenie, że obecnie producenci duży nacisk kładą na włączanie i wyłączanie światła w stosownej kolejności i odpowiednim pogrupowaniu. Jest to oczywiście fajne i ciekawe rozwiązanie, ale według mnie nie najważniejsze.
Czym w ogóle jest tzw. system inteligentny? W skrócie i uproszczeniu jest to sieć informatyczna, która pozwala na komunikowanie się z wszelkimi urządzeniami elektrycznymi. Im bardziej skomplikowane urządzenie, tym większą liczbę funkcji możemy kontrolować. Daje nam również możliwość proceduralnego połączenia urządzeń. Dla przykładu, jeden czujnik odbiera informacje o temperaturze w pomieszczaniu, dzięki połączeniu i odpowiedniej procedurze inne urządzenie jest w stanie zmienić tę temperaturę. Jest to bardzo prosta funkcja, której schemat można opisać jako „jeżeli czujnik A otrzyma sygnał TAK, urządzenie B wykonuje czynność X”. Tym właśnie są te systemy. Siecią połączeń między urządzeniami, które kontroluje seria procedur.
W tutaj według mnie może pojawić się inteligencja. W sposobie zarządzania tymi urządzeniami, w sposobie, w jaki wzajemnie na siebie oddziałują, w jaki się uzupełniają i jak przekazują sobie informacje. Dopiero w mądrze i sprytnie zakodowanym systemie dostrzegam przejaw inteligencji. Włączenie lampy za pomocą komórki to gadżet, ale lampa, która sama się włączy w momencie, gdy na zewnątrz zapadnie zmierzch lub po prostu zrobi się ciemniej, lampa, która sprawdzi, czy w pomieszczeniu jest ktoś, dla kogo powinna się zapalić, a ponadto rozbłyśnie światłem o odpowiednim kolorze i natężeniu w zależności od godziny, nie jest już tylko gadżetem. W takim przypadku mamy do czynienia z czymś, co posiada przejawy inteligencji.
Tego typu systemy są według mnie przyszłością, ale aby miały one rację bytu, muszą być kompletne. Powinny skupiać wszystkie urządzenia w domu, odpowiedzialne nie tylko za naszą rozrywkę, ale przede wszystkim za podstawowe funkcjonowanie domu. Ogrzewanie, schładzanie, wietrzenie, zarządzenie energią elektryczną. Dopiero gdy w systemie znajdą się wszystkie elementy wyposażenia domu i mądrze napiszemy program, możemy mieć do czynienia z automatycznym, czyli w moim rozumieniu inteligentnym domem.
Temat ten jest szeroko opisywany i wiele aspektów jest poruszanych. Tak jak wspomniałem na początku, jest to moja osobista opinia. Uważam, że jest to krok w bardzo dobrą stronę, ale to dopiero pierwszy krok. Często mylnie interpretowany, często nie do końca zrozumiały. To, co dla mnie jest najważniejsze, to fakt, że tego typu systemy mogą pomóc nam lepiej zrozumieć, jak funkcjonujemy w domu oraz jak lepiej zarządzać energią. Aspekt proekologiczny takich rozwiązań jest niezwykle istotny, a mam wrażenie, że często pomijany. Trudno powiedzieć, co przyniesie przyszłość, ale na pewno będzie ciekawa i technologicznie bardzo zaawansowana. Tylko od nas zależy, czy będzie smart. I nie możemy o tym zapominać.
Autor: architekt Jakub Jan Surówka/SUMA Architektów