Ubezpieczenie niskiego wkładu własnego to produkt dla tych z Państwa, którzy posiadają tylko 10-proc. wkład własny, gdyż jest ono dodatkowym zabezpieczeniem dla banku. W niektórych bankach jest obowiązkowe, a w innych niewymagane.

Weryfikując, sytuacja przedstawia się następująco, polskie banki, np. PKO BP czy Pekao SA, do czasu spłaty brakujących 10 proc. wkładu własnego (czyli około 5–6 lat w przypadku okresu 30-letniego) podwyższają marżę w kredycie odpowiednio o 0,25 proc. i 0,2 proc. Z kolei takie banki jak mBank, Millennium czy Santander tego rodzaju ubezpieczenia nie wymagają i tym samym nie pobierają dodatkowej opłaty z tego tytułu, aczkolwiek, wybierając kredyt z niskim wkładem własnym, należy zwrócić szczególną uwagę, jakie różnice finansowe wyjdą w całym okresie kredytowania.

Ubezpieczenie na życie to jedno z kluczowych rozwiązań zabezpieczających nasze zobowiązanie, a pamiętajmy, że umowę kredytową podpisujemy, kiedy jesteśmy młodzi i zdrowi, i zawieramy ją najczęściej na okres 25–30 lat, z założenia często kończąc spłatę tuż przed wiekiem emerytalnym, a niejednokrotnie go przekraczając. Należy zdawać sobie sprawę z faktu, że jeżeli dojdzie do tragedii i zabraknie jednego z kredytobiorców, to przede wszystkim zabraknie jednego dochodu w gospodarstwie domowym. Powstaje pytanie, czy będziemy wówczas w stanie samodzielnie spłacać zobowiązanie.

Sytuacja wygląda znacznie gorzej, kiedy kredyt jest tylko na jedną osobę, gdyż wraz ze śmiercią właściciela kredytu, bank żąda natychmiastowej spłaty zobowiązania od spadkobierców nieruchomości.

Banki podchodzą do sektora ubezpieczeń na życie na trzy różne sposoby. Jedne wymagają obowiązkowo własnego ubezpieczenia – tzw. warunek oferty promocyjnej. To niestety najgorsza i często najdroższa opcja ze względu na dwa kluczowe parametry – ogólne warunki ubezpieczenia (dużo wyłączeń, brak ankiety medycznej etc.) oraz cena. Inny wariant to ubezpieczenie jako obowiązek, zwłaszcza dla singla lub dla osoby o dominującym dochodzie w przypadku, kiedy kredytobiorców jest więcej. Możemy jednak kupić samodzielnie dobre ubezpieczenie z listy towarzystw ubezpieczeniowych akceptowanych przez bank. Trzecia opcja – bank w ogóle nie wymaga od nas takiego ubezpieczenia, ale z logicznych, wymienionych wcześniej pobudek warto je mieć, aby w przyszłości uniknąć problemów.

Ubezpieczenie od utraty pracy

Jest to rozwiązanie, w którym banki ukrywają najczęściej dodatkową prowizję, a klient teoretycznie kupuje jakąś ochronę (szereg warunków do spełnienia, np. zadziała tylko wtedy, jeżeli zwolnienie będzie z przyczyn ekonomicznych, czyli redukcja etatów, następnie należy posiadać status bezrobotnego etc.), natomiast w większości przypadków jest ono bardzo drogie i nieobowiązkowe poza dwiema ofertami rynkowymi, gdzie jest warunkiem teoretycznie specjalnej promocji i np. kosztuje 3,25 proc. lub 2 proc. kwoty kredytu na okres 4 lat. Łatwo więc policzyć, że gdy jesteśmy skazani z jakichś względów na jeden z ww. banków, to taniej będzie po prostu zapłacić prowizję. Warto o tym pamiętać, aby nie dać sobie tego wcisnąć.

Ubezpieczenie nieruchomości

Bank wymaga obowiązkowo tylko i wyłącznie ubezpieczenia murów, oczywiście najczęściej wciskając nam swoje – kilkakrotnie droższe od rynkowo zakupionego – ubezpieczenie, nie wspominając o jego zakresie. Dlatego należy poszukać dobrego i taniego produktu, korzystając z pomocy zewnętrznego agenta lub doradcy finansowego. Nadmienić należy, że to ubezpieczenie ma za zadanie pokryć tylko i wyłącznie roszczenie banku, gdy nasze mieszkanie lub dom trzeba będzie wyburzyć. Warto więc pamiętać o ubezpieczeniu dobrowolnym również dla siebie, zabezpieczając wykończenie mieszkania od zalania przez sąsiadów, kradzieży czy szkód wynikających z odpowiedzialności cywilnej, kiedy to np. u nas pęknie rura, a u sąsiada piętro niżej zacznie kapać woda z lampy w salonie.

Albert Opoka, Doradca Finansowy Phinance SA, albert.opoka@phinance.pl, www.albertopoka.pl